Pewnego dnia wracając ze sklepu potknęłam się o krawężnik i wyrąbałam szlifa o wystający kawałek betonu. Kilka razy zdarzyło mi się rzucić jakimś jobem, gdyż wydawało mi się że stłukłam kolano - jednak cider delikatnie musując w żyłach łagodził swymi procentami ból z jakim przyszło mi się zmierzyć. Kiedy jeszcze leżałam - nie wiem nawet w którym momencie podszedł do mnie jakiś koleś i łapiąc mnie za tyłeczek i za biust pomógł mi wstać. Podnosząc się lekko stuknęłam go w okolice krocza niechcący, czując iż ma nieco powiększony mięsień. Zaczął coś nawijać zdaje się w języku suahili. Powiedziałam od razu - what the fcuk bastard?! Gość się odsunął i zaczął przepraszać już po angielsku - okazało się, że jest to bogaty biznesmen z Holandii, który przyjechał do Londynu załatwiać nieco gwintowników do swojej fabryki w Polsce, na Mazurach. O proszę - wkręciłam mu, iż ja też pochodzę z Polski i mieszkam niedaleko - w Olsztynie...
Duration:10 min